Totsuka i
Anna czekali w parku niedaleko apartamentu Honami. Usiedli na huśtawkach
zawieszonych obok siebie w jednej linii.
Kusanagi
rzucił Totsuce ukradkowe spojrzenie, informując go o stanie swoich myśli
wzrokiem. Totsuka w odpowiedzi dyskretnie skinął głową.
Podczas gdy
Kusanagi przekonywał Honami, obowiązek przepytania Anny, żeby dowiedzieć się
czegoś więcej o aktualnej sytuacji, spadł na Totsukę. Wszystko jednak wskazywało
na to, że Anna prawdopodobnie znowu ucichła jak lalka.
- Anna-chan. Najprawdopodobniej
dojdzie do tego, że zostaniesz na jakiś czas w naszym lokalu.
Słysząc
słowa Kusanagiego, Anna podniosła głowę. Jej szkliste, podobne do niedźwiedzich,
oczy wpatrywały się w niego niewzruszenie.
- Nie martw
się, Honami-sense też będzie wpadać
po pracy… widzisz, jesteśmy twoimi sojusznikami.
W ciągu
minuty przez zwykle pozbawione wyrazu oczy Anny przeszedł cień widocznego
dyskomfortu.
Kusanagi
rzucił okiem na Totsukę.
Totsuka raz
skinął głową, odwrócił się do Anny i wyciągnął rękę.
Z wyciągniętą
w jej stronę dłonią, ustawioną wewnętrzną jej częścią ku górze, wyglądał
jakby o coś prosił. Jeszcze bardziej zakłopotana niż wcześniej, Anna gapiła się
na jego dłoń.
I wtedy mała
drobinka płomieni – o czerwonej barwie – drgnęła do życia w uformowanej w kubek
dłoni Totsuki.
Oczy Anny
otworzyły się szeroko. Ciepło odbijało się łagodnie w jej dużych oczach i na bladych
policzkach, zostawiając na nich trochę swojego koloru.
Totsuka
szybko skierował wewnętrzną część swojej dłoni w dół, jakby chcąc zrzucić
płomyk na ziemię. I w tym samym momencie to, co jak dotąd było malutką drobinką
ognia, nagle się rozpaliło i w mgnieniu oka pokryło całą dłoń Tatary.
Anna
wstrzymała oddech.
Rozprzestrzeniając
się tak dalej, płomienie pochłonęły ramię Totsuki.
Gdy tylko
zauważył, że oczy Anny ciemnieją z niepokoju i troski, uniósł swoją skąpaną w
płomieniach rękę.
Właśnie
wtedy, gdy ogień zdawał się pochłaniać coraz większą część jego ciała, z
płomieni wyrosła para skrzydeł.
Czerwone
skrzydła stworzone z ognia. Gdy się poruszały, z pęku płomieni rozsypywały się
iskry i gorące powietrze.
Co więcej, z
ognia uformowała i wyłoniła się głowa ptaka. Ptak stworzony z płomieni unosił
głowę, jakby wpatrując się wysoko w niebiosa. Ponownie poruszył skrzydłami,
przygotowując się do odlotu…
I poleciał.
Wspaniały,
płomienny, czerwony ptak, przypominający nieśmiertelnego feniksa oderwał się od
ramienia Totsuki i wzniósł się, tańcząc w powietrzu. Anna podążała za nim
wzrokiem z szeroko otwartymi ustami.
Krótką
chwilę później, ptak z ognia lekko zamigotał i jak złamany czar, zmieszał się z
pustką. W ślad za nim, ogrzane cząstki powietrza, które po nim pozostały,
zawierały w sobie powidok czerwieni tak mglisty, jak chwilowe odbicie, które
światło zazwyczaj zostawia w oczach.
Totsuce nie
zostały żadne ślady oparzeń. Anna szczerze zaskoczona po tym wszystkim, gapiła
się na jego ramię, które zaledwie chwilę temu zrodziło ognistego ptaka.
Z figlarną
aurą aktora, Totsuka zbliżył dłoń, która przed chwilą przywołała płomienie, do
swojej klatki piersiowej i tylko raz się ukłonił.
- To nie była
żadna sztuczka, czy iluzja. … ach, poczekaj, chociaż… czy to nie było
ostatecznie nieczyste zagranie?
- Jak zwykle
jesteś przydatnym facetem, huh?
Powiedział
Kusanagi, który jednocześnie był zafascynowany i zmęczony tym wszystkim.
Totsuka złapał się za łańcuch huśtawki i przytrzymał się go, wyglądając na
całkowicie pozbawionego siły.
- Ale
Kusanagi-san, jestem wykończony…
- …przydatnym,
ale strasznie słabym facetem, huh…
Wzdychając,
Kusanagi ponownie zwrócił się do Anny.
Mała ręka
Anny zacisnęła się wokół łańcucha huśtawki.
- Naprawdę,
to, co Totsuka przed chwilą zrobił, nie było żadną sztuczką, czy iluzją. I to
nie tylko Totsuka, ale również ja, ten Suoh Mikoto, którego wczoraj poznałaś i
wszyscy goście, którzy byli w barze. Wszyscy mamy takie anormalne moce.
Anna jedynie
patrzyła na niego tak, jakby to wszystko mocno ją oszołomiło. Kusanagi uroczo i
łagodnie się do niej uśmiechnął w taki sposób, w jak się uśmiechał do dziewczyn,
które chciał uwieść. Z jakiegoś powodu, to spowodowało, że Totsuka zaczął się
na niego chłodno patrzeć.
- Tak więc,
Anna-chan. Nie zaufasz nam?
- Zaufać? - powtórzyła
cicho Anna.
- Tak.
Totsuka musiał cię już spytać, ale… cóż, pozwól mi zrobić to jeszcze raz.
Anna-chan, masz jakieś dziwne moce, podobne do tych naszych, prawda?
Anna nie
odpowiedziała. Zamiast tego jeszcze mocniej ścisnęła łańcuch.
- Anna-chan,
mówiłaś, że cały czas byłaś w szpitalu. Ale prawda jest taka, że nie jesteś
chora, mam rację? Twoje moce zostały odkryte, więc uczą cię, jak ich używać w
specjalnym zakładzie, w którym również dokładnie badają twoje zdolności…
Anna uparcie
milczała. Jest tak, jak powiedziała Honami – usiłowała zmienić się w lalkę,
która nie może nic słyszeć, czy zobaczyć, ani też otworzyć ust, żeby coś
powiedzieć.
Jednak ta
cisza była doskonałą odpowiedzią na pytania Kusanagiego.
- …nazywamy
takich jak ty ‘Strainami’. Podobno są placówki, które mają nauczać Strainów
różnych rzeczy, żeby nie narazili siebie i wszystkich wokół nich na
niebezpieczeństwo. Ale jeśli zaczniesz na nas polegać, to nie będziesz musiała
wrócić do zakładu.
Anna jednak wciąż
była zesztywniała, niczym porcelanowa lalka. Cierpliwie czekali na odpowiedź,
ale nic nie wskazywało na to, że Anna chce otworzyć buzię, więc zapanowała tylko
niezręczna cisza.
Z poniekąd
przegranymi minami, Kusanagi i Totsuka wymienili spojrzenia.
- …czy
zrozumiałaś to, co mówił do ciebie Kusanagi-san?
Mimo
wszystko rozmawiali z małą, młodą dziewczynką. Zarówno Kusanagi jak i Totsuka
nie do końca byli przyzwyczajeni do regularnych interakcji z dziećmi, więc nie
za bardzo wiedzieli, jakich słów użyć, żeby wszystko dokładnie wytłumaczyć.
Jednak Anna nieznacznie
skinęła głową.
- Zrozumiałam.
- Więc…
Przerywając
Totsuce w połowie zdania, Anna powoli pokręciła głową.
- Wracam do
placówki.
Kusanagi i
Totsuka ponownie wymienili się spojrzeniami. Jeżeli Anna sama o tym
zadecydowała, to teraz niewiele mogli zrobić. Totsuka uśmiechnął się sztywno,
wstał z huśtawki i wyciągnął do Anny rękę.
- Dobrze. Ale
tak, czy inaczej, dopóki nie jesteś w szpitalu, bądźmy przyjaciółmi.
Spoglądając
z dołu na Totsukę, dziewczynka wahała się przez chwilę, zanim złapała go za
rękę.
- …jeżeli mimo
wszystko zdarzy ci się zmienić zdanie, możesz nam to zawsze powiedzieć.
Anna jednak nie
odpowiedziała już na tę sugestię.