20 października 2014

K: Side Red - Rozdział 1: "Dziewczynka w błękicie" część trzecia



- Honami-sense, nie mówiliśmy ci przypadkiem, że byłoby lepiej gdybyś tak często tutaj nie przychodziła? - zapytał Kusanagi żartobliwym, zakłopotanym tonem Kushinę Honami, która zasiadła przed nim, na jednym ze stołków przy barze.

- No, nie bądź taki zimny. Skoro jeden z moich uczniów prowadzi tak urocze miejsce jak to... To chyba oczywiste, że chcę tutaj przychodzić.

Honami radośnie się zaśmiała. Była dobrze po dwudziestce, ale zachowywała się tak młodo, że łatwo było ją uznać za młodszą. Jasnoskóra, nosząca spokojny, pogodny uśmiech. Otaczała ją szczególna aura elegancji, jednak równocześnie, tak jak w momencie, gdy po raz pierwszy się poznali, miała mniej oficjalną i wyluzowaną stronę. Na przykład, trochę wcześniej przez przypadek rozlała szklankę wody i zaczęła sama po tym sprzątać, przy okazji karcąc się lekko pod nosem.
 
Mała, podobna do lalki dziewczynka, która miała około sześciu czy siedmiu lat, usiadła obok niej. Jej rysy były bardzo smukłe, jak u manekina, a jej twarz nie okazywała żadnych emocji, przez co naprawdę wyglądała jak martwy przedmiot. Była ubrana w plisowaną suknię, bogatą w koronki, dokładnie takie jak te, które można zobaczyć na zabytkowych lalkach. 

Jej suknia miała głęboką, niebieską barwę.

Kusanagi patrzył na tę rzadko spotykanego rodzaju klientkę, jakby ją oceniając, a następnie przyniósł trochę soku pomarańczowego.

- I jeszcze przyprowadzasz mi tutaj takie małe dziecko… Od kiedy ty w ogóle masz dziecko? - zażartował.

Honami uśmiechnęła się cierpko i pokiwała głową.

- Nie, nie. Mylisz się. To jest córka mojego starszego brata. Prawda, Anno?

Gdy tylko Honami na nią spojrzała, dziewczynka o imieniu Anna jedynie skinęła raz głową, nie odzywając się nawet słowem. 

Brakowało jej nieśmiałości, typowej dla kogoś w jej wieku, a jej twarz przypominała bardziej maskę. Nieco zmartwiony Kusanagi uraczył Honami pytającym spojrzeniem. Spotykając jego spojrzenie, kobieta uśmiechnęła się niepewnie, jakby mówiąc mu, że jest to dosyć skomplikowana sprawa.

Zanim Kusanagi mógł pomyśleć, co powinien powiedzieć następnie, dało się usłyszeć odgłos kilku ludzi schodzących po schodach. 

Kiedy spojrzał w tamtym kierunku, Kamamoto i Totsuka wychodzili zza drzwi obok baru, prowadzących na drugie piętro. Totsuka pogodnie przywitał Honami, wymieniając się uśmiechami. Kilka kroków za nim wlókł się Suoh, sprawiając wrażenie wycieńczonego. 

- Suoh-kun!

Twarz Honami rozjaśniła się jeszcze bardziej i kobieta spojrzała na Suoh. Ich wzrok się spotkał, jednak jego był bardziej utrudzony i znudzony.

- Mówiłem ci, żebyś tutaj nie przychodziła.

Z miną wyrażającą całkowite niezadowolenie, usiadł na stołku, oddalonym o jedno miejsce od Honami.

Kushina Honami była domową nauczycielką Suoh, gdy ten był w szkole średniej. W tamtym czasie, rok wcześniej ledwo co udało jej się skończyć studia i sama była świeżo po szkole wyższej. Mimo to, bez względu na to jak wszyscy wokół obawiali się Mikoto, Honami nigdy się nie kuliła, czy odsuwała od Suoh. 

Kusanagi, który był w wyższej klasie w tej samej szkole, kilka razy też skończył pod jej opieką.
Oczywiście Honami nie znała szczegółów aktualnego położenia swojego dawnego podopiecznego. Ostatecznie jedynie ogólnikowo wiedziała, że Suoh stał się czymś w rodzaju wybitnej jednostki w podziemiu miasta Shizume. 

Homra miała wielu wrogów, więc Kusanagi i inni starali się nie wciągać w to osób trzecich, które nie miały nic wspólnego z takim życiem.

Jednak czy to dlatego, że znali ją od tak dawna, też czy nie, jakoś nie mogli się przemóc do całkowitego odcięcia się od Honami. W pewnym sensie, można było powiedzieć, że Suoh miał do niej jakąś słabość i to samo dotyczyło Kusanagiego.

Zauważając to wyróżnienie, inni członkowie szybko opacznie to zrozumieli.

- Psze pani! Zostawiam tutaj pani bagaż!

- Proszę pani! Czy chciałaby pani koc na kolana?

Kamamoto, który zupełnie źle zrozumiał relacje między Suoh i Honami, a także Yata, który również tak przyjął poprzez obserwowanie go, niezdarnie starali się z całych sił być pomocni i uprzejmi.  Yata ciągle krzątał się wokół niej, próbując jej usługiwać. Nie zdając sobie w pełni sprawy z tego, że jest traktowana jak małżonka szefa, Honami przekonywała, że nic jej nie potrzeba i dziękowała im za każdym razem z łagodnym uśmiechem, którym uraczała swoich pilnych uczniów. 

I kiedy tak sobie siedział, z podbródkiem wspartym na rękach, obserwując wszystko z obojętnością, Suoh nagle podniósł swój wzrok. 

Spojrzał za siebie.

- Och - Honami podniosła głos w lekkim zaskoczeniu. - Anno…

Pozbawiona wyrazu dziewczynka, którą ze sobą przyprowadziła, stanęła za Suoh i wpatrywała się w niego tak, jakby stanowił on coś rzadkiego i niezwykłego. Pomimo tego, że Suoh rzucił jej piorunujące spojrzenie – a raczej została uraczona wzrokiem tak przenikliwym, że mógłby on kogoś porządnie oszołomić – Anna nie sprawiała wrażenia, jakby miała się wycofać i po prostu prowadziła swoje „śledztwo” nieruchomymi oczami. 

Nic nie mówiąc, Suoh przez jakiś czas także w dalszym ciągu się na nią patrzył. 

Nastała krótka, niezręczna cisza.

Wszyscy wokół również ucichli, pochłonięci przez tą dziwaczną aurę. 

Gdy już zaczęli sobie przypominać jak się oddycha, Anna nagle obróciła się na piętach. 

Oddalając się od Suoh ze spokojem, po prostu krocząc, zmierzała ku narożnikowi pokoju i usiadła na podłodze, nie przejmując się tym, że może jej się ubrudzić sukienka. Wyjęła kilka szklanych kulek i zaczęła się nimi sama bawić. 

- No, to jest rzadkość. Anna się kimś zainteresowała… - powiedziała Honami, mierząc spojrzeniem między Anną i Suoh z lekko wytrzeszczonymi oczami. 

- Cóż, to jest dziwny dzieciak - Kusanagi zmrużył oczy aby popatrzeć na Annę, która wciąż siedziała w swoim rogu pokoju.

Być może dlatego, że niecodziennie widzieli tutaj małą dziewczynkę, wszyscy zebrani w barze również ją obserwowali z daleka z pełnym zainteresowaniem. 

- A więc, co mogę podać? - zapytał nagle Kusanagi, orientując się, że Honami jeszcze nic nie zamówiła. 

Spojrzała na czarną tablicę z menu.

- Myślę, że poproszę o specjalne curry - powiedziała, po czym łagodnie odezwała się do dziewczynki usadowionej na podłodze. - Anno? Chcesz zjeść curry?

Bez odwracania głowy, aby spojrzeć, czy jakiegokolwiek słowa, Anna po prostu pokręciła głową. Honami zmusiła się do uśmiechu.

- Wygląda na to, że nie jest głodna - powiedział Kusanagi znad garnka, jako że przygotowywał Honami porcję specjalności Homry – Pomidorowego Kurczaka Curry.

- Ona nie je za dużo… Mógłbyś mimo wszystko jednak zrobić też trochę dla niej? Chociaż przepraszam, jeśli zostanie nietknięte…

- W porządku, nie martw się o to.

Kusanagi wyjął mały talerz i umieścił na nim niewielką porcję curry dla Anny. Honami wstała, aby jej go zanieść, ale ktoś ją wyprzedził. 

- Zaniosę to jej, Honami-sensei, po prostu nie przeszkadzaj sobie i dalej rozmawiaj z Królem.

Zanim kobieta mogła go dosięgnąć, Totsuka podniósł talerz. Z uroczym i uprzejmym uśmiechem na twarzy, zabrał go i skierował się ku Annie. 

- Tak więc, co chciałaś dzisiaj osiągnąć? - spytał Kusanagi, opierając się lekko o ladę. - Przyprowadzając tutaj małe dziecko…

Honami uśmiechnęła się poniekąd ze smutkiem, zgarnęła trochę curry łyżką i otworzyła usta.

- To jest dzień, w którym Anna może na jakiś czas wyjść ze szpitala.

- Szpital? Coś z tym dzieckiem jest nie tak?

Odwracając się na chwilę od Honami, Kusanagi zerknął na Annę. Totsuka położył talerz z curry obok niej i coś do niej mówił, ale dziewczyna nawet na niego nie spojrzała, tylko dalej toczyła szklane kulki po podłodze.

- Według lekarza, coś jest nie tak z jej mózgiem. Wygląda na to, że to jakaś poważna choroba, więc musi być pod obserwacją i poddać się leczeniu w specjalnej placówce.

Honami spuściła wzrok i kilka włosów spadło jej z ramion. Kusanagi się skrzywił, obserwując jej przygnębienie i przyglądając się jej długim rzęsom. 

- Brzmi groźnie. Co jej dolega?

- Choroba nie ma jeszcze wyraźnej nazwy. Anna zazwyczaj jest normalna, ale wygląda na to, że czasami ma halucynacje i budzi się z bólami głowy. Zgodnie z tym co mówili lekarze w zakładzie, jeśli ta dolegliwość w jej mózgu pozostanie nieleczona, to nawet jej życie może być zagrożone.

- Hej, ona na pewno wydobrzeje, prawda? - zapytał nerwowo Yata, który jak dotąd podsłuchiwał.

Honami łagodnie się do niego uśmiechnęła i Yata natychmiast zrobił się czerwony, a jego usta zaczęły drgać ze skrępowania. 

- Tak, jestem pewna, że wydobrzeje. Lekarze starają się jak mogą, żeby znaleźć sposób na wyleczenie jej.

Starają się jak mogą, żeby ją wyleczyć, co innymi słowy oznacza, że z dostępnymi dziś środkami nie są w stanie tego zrobić.

- Jest taka mała, ale cały czas jest w szpitalu i z trudem udało jej się tak wyjść na jeden dzień… Stanie się dziewczyną, która w ogóle nie będzie w stanie ukazać jakichkolwiek uczuć. W domu również zawsze jest taka zamyślona, więc już nawet nie wiem, co mam robić…

- Ma jakichś rodziców? - Suoh nagle otworzył gębę, aby przemówić po tym, jak milczał przez dłuższy czas. 

Wciąż wyglądał ospale, ale sprawiał wrażenie, jakby mimo wszystko należycie skupiał się na opowieści Honami. Kobieta zamrugała zaskoczona i spojrzała na niego. 

- Poszłaś ją stamtąd zabrać i się nią opiekujesz. Gdzie są jej rodzice? Nie żyją?

Odezwał się lekkomyślnie, jednak nie zrobił tego w szczególnie chłodny sposób. Honami odetchnęła powoli i głęboko, po czym skinęła głową. 

- To stało się rok temu… Mój brat i jego żona zmarli w wypadku samochodowym.

Anna była bardzo pechową dziewczynką – nie tylko chorowała, ale także straciła oboje rodziców. Nie dziwne, że miała sztywną i pozbawioną emocji twarz lalki, a jej oczy były jak szklane kulki, które nie wyrażały żadnych uczuć. 

- Rety… teraz czuję, że zbiera mi się na płacz!

Honami uniosła głowę i ponownie spróbowała się pogodnie uśmiechnąć, jak gdyby starała się ukryć swoje uczucia pod maską. 

- To jest cenny dzień, w którym Anna mogła opuścić szpital, więc odłóżmy te ponure rozmowy na bok. Hej, z racji tego, że to taka niezwykła okazji, chciałam zabrać Annę w jakieś fajne miejsce. Czy mogłabym was prosić o wskazanie czegoś interesującego w tej okolicy?

- M-Mogę was oprowadzić po mieście Shizume, jeśli chcesz! - zaproponował Yata, chociaż język mu się plątał, próbował unikać bezpośredniego patrzenia na twarz Honami. 

Gdy ta łagodnie mu podziękowała, całkowicie się zawstydził. Obserwując wszystko kątem oka, Kusanagi wreszcie rzucił jedno, ostatnie spojrzenie na Annę.


Co za ciężki orzech do zgryzienia. 

W obliczu Anny, która nie odwróciła się nawet, aby spojrzeć na pomidorowego kurczaka curry, a tym bardziej nie odezwała się ani słowem, cokolwiek by nie powiedział, Totsuka nie bardzo wiedział co robić. 

Drewniane deski musiały być zimne, jednak dziewczynka dalej siedziała w jednym miejscu i dźgała palcem czerwone kulki, które turlały się na wszystkie strony. Totsuka nie widział żadnego schematu w tajemniczym ruchu czerwonych kulek, więc nie był w stanie zgadnąć, w jaką grę ona w ogóle mogła grać. 

Przez chwilę tylko cierpliwie obserwował, jednak gdy tylko jego ciekawość zwyciężyła, wreszcie wysunął rękę. W rozdrażnieniu potrącił palcem jedną z kulek, znajdujących się na podłodze. Podobnie jak w bilardzie, jedna kulka potoczyła się w stronę drugiej, zderzyła się z nią i dalej pchnęła w kolejne, które się rozproszyły. 

Ponieważ jej kulki zostały wprowadzone w kompletny nieład, Anna na chwilę zesztywniała, następnie powoli podniosła głowę w kierunku Totsuki. 

Z racji, że naruszenie jej gry nareszcie dało Tatarze szansę na spojrzenie dziewczynce w oczy, niczym dziecko przyjął promienny uśmiech. 

- Co robisz? - zapytał.

Anna przez chwilę siedziała nieruchomo, nic nie mówiła i w tym samym wpatrywała się w Totsukę. Jej zwyczajowy wyraz twarzy się nie zmienił, jednak możliwe – tylko możliwe – że mogła rzucać mu piorunujące spojrzenie. 

- … patrzyłam.

- Patrzyłaś? Na co?

Spuszczając swój wzrok po raz kolejny, Anna ucichła. 

Totsuka w ciszy badał jej twarz. 

Pomimo tego, że wyglądała bardzo młodo, w jej oczach można było odszukać jakąś niecodzienną dojrzałość. Nic nie wskazywało na to, że powodem, dla którego tak mało mówi jest nieśmiałość, czy odizolowana przez lęk osobowość. 

Te oczy zdawały się po prostu widzieć za dużo, albo też spisały coś na straty. 

Intuicja podpowiedziała Totsuce, że być może na coś wpadł. 

- … a więc możesz ‘zobaczyć’ rzeczy, których inni ludzie nie widzą? - spytał łagodnie.

Anna powoli podniosła wzrok. 

Jej oczy pozbawione światła znalazły punkt na twarzy Totsuki. Jednak, pomimo tego, że uważnie mu się przyglądała, Totsuka jakoś szczególnie tego nie odczuwał. Te oczy zdawały się być skierowane na coś zupełnie innego. 

- A więc w jaki sposób mnie postrzegasz? - zapytał z rozdrażnieniem.

Po chwili przyglądania się mu, Anna powoli uniosła w palcach jedną ze szklanych kulek i zaczęła trzymać ją przed swoim lewym okiem. 

Ich spojrzenia się spotkały przez czerwone szkło. 

I w tamtej chwili Totsukę napadło dziwaczne uczucie. 

Miał wrażenie, jakby przez tą kulkę wzrok dziewczynki mógł przebadać jego wnętrzności.
Nieznacznie, ale lekko drgnął. 

Wciąż bez wyrazu, z tym niemalże mechanicznym spojrzeniem, Anna wciąż ‘patrzyła’ na Totsukę. To dziwne odczucie, które wywoływały w nim mu oczy dziewczynki, sprawiało że Totsuka nie przestawał doświadczać w rodzaju niepokoju związanego ze strachem. Tatara jednak nie ruszył się i dalej niewzruszenie na nią spoglądał. 

Nagle ciało Anny lekko podskoczyło w zaskoczeniu. Gwałtownie wypuściła szklaną kulkę, przez którą patrzyła, pozwalając jej wypaść z dłoni, jak gdyby temperatura kuli nagle wzrosła i ją poparzyła. 

Czerwona kulka odbiła się od podłogi, po czym się odtoczyła. 

Jakby w oszołomieniu, Anna podążała za nią wzrokiem. W końcu jej beznamiętna mina się nieco zmieniła. 

- Czy… coś nie tak? - spytał Totsuka i w odpowiedzi na jej zakłopotaną reakcję przełknął gwałtownie ślinę, zanim zdążył sobie zdać z tego sprawę. 

Pomimo tego, że twarz Anny wciąż nie ukazywała żadnych emocji, dziewczynka teraz odrobinę zmarszczyła brwi i przygryzła dolną wargę, jakby się przed czymś hamowała. Milcząc, zaczęła zbierać z podłogi rozrzucone kulki. Gdy to robiła, ciągle otwierała usta, jakby chciała coś powiedzieć, po czym gryzła wargę i znowu powtarzała ten sam proces. 

Totsuka na chwilę wstrzymał oddech, oczekując na to, co zamierza powiedzieć, jednak po chwili całe napięcie opuściło nagle jego ramiona i zdołał się zrelaksować, przyjmując niedbałą postawę.

- … nic nie zjesz? To jest naprawdę smaczne - powiedział, oferując talerz z uśmiechem, a także sprawiając, że Anna zaskoczona podniosła głowę.  - Nie rozumiem tego, ale… jeżeli nie chcesz nic powiedzieć, to nie musisz.

Spuszczając wzrok na mały talerz curry, który jej podał, Anna powoli potrząsnęła głową. 

- Wiesz, możesz to po prostu zjeść - powiedział Totsuka, starając się na nią zerknąć.

Jednak Anna tylko uparcie ponownie potrząsnęła głową. 

- A więc dobrze… Ah, co powiesz na to?

Totsuka pozostawił talerz z curry na stoliku obok i zamiast niego zdjął z półki słoik z cukierkami. Potrząsając nim lekko, wysypał sobie kilka cukierków na rękę. Wysypały się: półprzeźroczysta, żółta cytryna, jasnozielony melon i biała mięta. 

Totsuka wysunął rękę i zaproponował Annie cukierka. 

- Jaki chcesz kolor?

Anna nie odpowiedziała. 

Milcząc, wpatrywała się niewzruszenie w cukierki leżące na dłoni Totsuki. 

- Och, bardzo mi przykro - rozległ się nagle głos z tyłu. - Anna nie widzi kolorów.

Totsuka spojrzał przez ramie i został przywitany przez odwrócony obraz twarzy Honami, jako że kobieta w pewnym momencie się do nich przybliżyła i uśmiechała się nieco ironicznie. 

- Nie widzi kolorów?

Tak odwrócony, Totsuka przechylił głowę, gdy tylko Honami przykucnęła obok niego. Podniosła słój z cukierkami, wysypała jeszcze więcej jego zawartości na dłoń Tatary. Stamtąd wzięła różowego cukierka o smaku truskawkowym. 

- Nie widzi pełnej palety barw. Jedyny kolor, który potrafi rozróżnić, to czerwień. A jeżeli to jeden z odcieni… powinna przynajmniej móc trochę odróżnić ten cukierek od reszty.

Patrząc nieruchomo na głęboki róż, Anna raz, cicho skinęła. 

Honami trzymała truskawkowy cukierek przed twarzą Anny, a ta po momencie wahania, w końcu posłusznie otworzyła usta, aby go przyjąć. 

- Nie wiem, czy to dlatego, że nie widzi kolorów - zaczęła ze smutkiem Honami, - ale ona nie je, ani nie pije za dużo… przepraszam.

Wytrzeszczając lekko oczy, Totsuka pokręcił głową. 

- Cóż, to wszystko może być też związane z jej chorobą.

- Chorobą?

- Ta dziewczynka była w szpitalu - wtrącił się Yata. - Mogła dzisiaj wyjść na jakiś czas, czy coś takiego.

Totsuka spojrzał na Honami. 

- Gdzie jest ten szpital? - zapytał. 

- W Siódmej Dzielnicy. Zazwyczaj idziemy tylko do domu i z powrotem, ale dzisiaj skończyło się na tym, że namówiłyśmy Yatę-kun i Kamamoto-kun żeby nas oprowadzili po mieście Shizume.

Gdy Honami mówiła, Yata z zakłopotaniem podrapał czubek swojego nosa kciukiem. 

- Ta, Kamamoto i ja oprowadzimy panią po centrum miasta - powiedział, wskazując kciukiem Kamamoto, który stał za nim. 

Yata często ciągał Kamamoto do Centrum Gier w centrum, więc prawdopodobnie znał okolicę jak własną kieszeń. 
 
- Totsuka-san, idziesz z nami? - spytał. 

Po chwili namyślania się, Totsuka uśmiechnął się lekko i potrząsnął głową. 

- Nie, dziękuję. Upewnij się, że sensei i Anna-chan zostaną porządnie oprowadzone. Tylko weź je też w jakieś inne miejsca oprócz galerii.

- …ach. A co tam jest oprócz galerii?

- Mnóstwo popularnych sklepów z damską odzieżą i jedna naprawdę znana kawiarnia. Dają tam naprawdę uroczy mrożony krem. Z pewnością Anna-chan zje jeden z Honami-sensei.

- Huh? Chcesz żebym właził do takich babskich sklepów…!?

Jako, że Yata wyraźnie się przez to dąsał, Kamamoto zrobił zrezygnowaną minę za jego plecami. 

- Yata-san? Zdajesz sobie sprawę z tego, że asystujemy małej dziewczynce, prawda?

Śmiejąc się, Totsuka równo podzielił cukierki, które wciąż znajdowały się na jego ręce. Podniósł się i dał po połowie z nich Yacie i Kamamoto. 

Relacje pomiędzy Yatą i Kamamoto przypominały te, które mają lider gangu przedszkolaków i jego poplecznik. Yata ledwo co dołączył do Homry, ale ich związek z dawnych lat teraz zdawał się być odtworzony. Chociaż wciąż ciągle podążał wszędzie za Yatą, Kamamoto był typem osoby, która kończyła wszystko, co powinno być skończone, a zatem, ogólnie rzecz ujmując, był dobry, jeżeli chodziło o obchodzenie się z małym Misakim i utrzymywanie go w ryzach. Jeżeli Kamamoto też szedł z nimi, można było być pewnym, że Honami i Anna miło spędzą czas.

Ze złożonymi rękami, Yata zmarszczył lekko twarz, zapewne ponownie rozważając trasę, którą powinien oprowadzić dwie kobiety, w czasie gdy Kamamoto uprzejmie wziął ich bagaż, aby go nieść. Jakby przewidując to wszystko, Totsuka skinął do siebie z zadowoleniem. Obserwując plecy Honami, gdy wkładała z powrotem swój płaszcz i wychodziła, zaczął jeść curry, którego Anna w końcu nawet nie tknęła. 

Z łyżką w buzi, zaczął odpływać, myśląc o Annie. 

I wtedy nagle poczuł lekkie szarpnięcie z boku swojej koszuli. 

Gdy spojrzał w dół, zauważył, że Anna złapała się jego ubrań. 

- Coś się stało?

Anna wpatrywała się w Totsukę swoimi wielkimi, podobnymi do kocich oczami, a później powoli obróciła się zwinnym ruchem, aby wskazać na Suoh, który wciąż siedział przy ladzie. 

- Hm? Coś z tamtym mężczyzną? - zapytał Totsuka, zniżając się do poziomu Anny, aby ich wzrok spotkał się na jednej linii. 

Z dostojną i surową aurą kapłanki, która przepowiada przyszłość, Anna otworzyła swoje usta. 

- Jeżeli zostaniesz u jego boku - powiedziała, wciąż patrząc na Suoh, - nie będziesz żył zbyt długo.

Totsuka otworzył szeroko oczy.

Nie od razu zrozumiał, co dziewczynka miała na myśli. 

Przez chwilę po prostu się zamyślił, jedynie obserwując Annę, aż w końcu przypomniał sobie jej wcześniejsze zachowanie, gdy ‘patrzyła’ się na niego. 

- …to właśnie to ‘zobaczyłaś’? - spytał. Anna nie odpowiedziała, więc on kontynuował. - Możesz zobaczyć co się stanie w przyszłości?

Dziewczynka trochę spuściła wzrok, jakby się zastanawiała, czy powinna skinąć, czy raczej pokręcić głową. 

- To nie tak, że wyraźnie to zobaczyłam. Ja po prostu… to poczułam.

Jakby czekając by ją skarcił, Anna zamknęła oczy i zamilkła. 

Totsuka przez jakiś czas nic nie odpowiadał, ale w końcu przezwyciężył falę zaskoczenia i pierwszym uczuciem, jakie ukazał na twarzy, nie było zwątpienie czy niepokój. Po prostu zmusił się do uśmiechu mówiącego ni mniej ni więcej niż ‘cóż, to trochę kłopotliwe’.  

- Widzę.

- Czy jesteś zły?

- Eh? Za co?

Ku zaskoczeniu Anny, Totsuka odpowiedział tylko jeszcze większym zdziwieniem ze swojej strony.
Anna przekrzywiła głowę na bok jak ptak. 

- A więc mi nie wierzysz?

- Hm? Ah, nie o to chodzi. Ale, cóż, to nie jest coś, czego się spodziewałem, czy zakładałem.

Uśmiechając się, Totsuka pogłaskał Annę po głowie. 

- Dziękuję za ostrzeżenie. … ale nie mów nikomu innego o tym, co mi powiedziałaś, dobrze?

Przykładając palec do ust, powiedział to, jakby żartował. Anna obserwowała Totsukę przeszklonymi oczami.

- Anno? Możemy już iść.

Na dźwięk spokojnego głosu Honami, Anna szybko odwróciła się plecami do Totsuki i popędziła do boku kobiety. Totsuka podążał za dwójką oczami, gdy te trzymały się za ręce, a Yata i Kamamoto prowadzili je. 

Ding, dało się usłyszeć cichy dźwięk dzwonka przy wejściu, który towarzyszył odgłosowi zamykanych drzwi. Spojrzenie Totsuki przeniosło się na Suoh i Kusanagiego. Suoh powoli pił swój alkohol, w czasie gdy Kusanagi czyścił talerz, na którym wcześniej znajdował się posiłek Honami. Gdy jego oczy spotkały się z tymi Kusanagiego, Totsuka skinął raz ręką. 

- Królu, Kusanagi-san… czy mogę przez chwilę z wami porozmawiać?

Kusanagi wymienił szybkie spojrzenie z Suoh i wyszedł zza lady. Suoh również podniósł się ze stołka bez słowa. 

Gdy zmierzali w stronę schodów, Totsuka ściszył swój głos tak, aby inni członkowie nie mogli go usłyszeć. 

- Myślę, że ta dziewczynka to Strain.


Strain.

W przeciwieństwie do członków klanów, którzy dostali moc od ich Królów – pojęcie to odnosiło się do tych, w których moc objawiła się w sposób naturalny, sama z siebie. 

Ale zaczynając od tego, czym w ogóle był sam Król? Totsuka również nie był pewny. Z informacji, które zgromadził Kusanagi, połączonymi z nielicznymi i lekceważącymi wyjaśnieniami, które raczył dać im Suoh, istniał swego rodzaju ‘Spis Kandydatów’ mający ogromne znaczenie w tym kraju. To właśnie ten ‘Spis’ wybierał łącznie siedmiu Królów i obdarzał ich mocą. 

Suoh, który został wybrany przez ów ‘Spis’, był nazywany Trzecim Królem – co oznacza, że dzierżył czerwoną barwę. 

Królowie wybierali podwładnych, nazywanych członkami Klanu, którym udzielali swojej mocy. Totsuka i Kusanagi – oni oboje byli członkami Czerwonego Klanu, a ich moc została przyznana przez Suoh. Cała grupa ludzi zgromadzona u boku Króla jako jego podwładni, tworzyła coś, co nazwano ‘Klanem’.  

Jednak Strain nie był związany z żadnym Klanem, nie miał również umiejętności wywodzących się od Króla. Oni po prostu samoistnie się z nimi rodzili i byli posiadaczami bezpańskich umiejętności.
Dlaczego powstawały Strainy? To była kwestia, która wciąż była owiewała spora tajemnicą. 

Niektóre teorie tłumaczyły, że ich istnienie jest niczym drobne błędy, które występują w dobrze prosperującym systemie, będące skutkiem wycieku mocy ze “Spisu Kandydatów”. Były jednak też przypuszczenia, które stanowiły, że Strainy to ‘ci, którzy nie mogą zostać Królami’. 

Tak czy inaczej, byli obcy wszystkim klanom i dysponowali swoimi mocami dla siebie samych. Spora część Strainów też nie wiedziała wiele o ich własnych mocach i po prostu przez nie się zmieniali, więc siłą rzeczy pojawiło się wielu takich, którzy używali tej potęgi do popełniania przestępstw. 

- Takie małe dziecko Strainem, huh… - odezwał się Kusanagi zamyślony,  wkładając sobie papierosa do ust. 

- Na początku uważnie przyglądała się Królowi, prawda? Myślałem nad tym, gdy Honami-sensei wyjaśniła, że ona nie widzi żadnych innych kolorów poza czerwonym… może ta dziewczynka była w stanie zobaczyć ‘kolor’ Króla?

Suoh był Czerwonym Królem. Tak więc było to całkiem możliwe, że ci, którzy sami posiadali jakąś moc, byli w stanie dostrzec czerwoną aurę wokół niego. 

- Czy tylko to skłoniło cię do założenia, że ona może być Strainem?

- Nie… - Totsuka otworzył usta i lekko się zawahał. - Widziałeś te czerwone kulki, które ze sobą przyniosła, prawda? Myślę, że ona się nimi nie bawi, ale może robi coś bardziej podobnego do ‘widzenia’ lub ‘wyczuwania’ pewnych rzeczy poprzez używanie ich?

Po tym jak mocno zaciągnął się papierosem, Kusanagi wyglądał na zadumanego, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał. 

- Czy powiedziała ci coś takiego?

- …cóż, ta część jest nieco prywatną sprawą, więc… - Totsuka próbował to zatuszować żartobliwym tonem i zabawnym wykrzywianiem ust. 

Kusanagi zmarszczył brwi. 

Tatara spojrzał na niego i skorygował swoją minę. 

- Honami-sensei mówiła, że szpital znajduje się przy Siódmej Dzielnicy.

- Terytorium Złotych, co? A więc z tego co mówisz wynika, że to wcale nie musi być szpital, tylko zakład służący do trenowania i szkolenia Strainów - Kusanagi lekko westchnął, zrzucając popiół do popielniczki. - Jeżeli tak wygląda cała sytuacja, to Honami-sense nie ma o niczym zielonego pojęcia.

Kusanagi spojrzał na Suoh. Mikoto milczał, opierając się o ścianę. 

- Jeżeli to tylko Strain, to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko… - powiedział z rozmysłem Kusanagi. - Rozmawiamy tu o dziewczynce, którą Honami-sense traktuje właściwie jak własną córkę.

Suoh cicho kliknął językiem. 

- …na razie miejcie oko na tego dzieciaka.

- Zrozumiano - odpowiedział szeptem Kusanagi na rozkaz wydany przez Suoh. - To może się skomplikować, bez względu na to, czy mała jest Strainem, czy nie, więc póki co sprawmy, żeby wszystko wyglądało tak, jakbyśmy przydzielili Honami-sense i Annie-chan kilku ochroniarzy.

- W takim razie, chciałbym również dowiedzieć się czegoś więcej o placówce, w której ta dziewczynka przechodzi leczenie. Kusanagi-san, słyszałeś coś o zakładzie dla Strainów?

- A nie jest to tylko plotka? W tym samym czasie nie tylko uczą ich jak panować nad swoją mocą, ale i wychowują tak, aby w przyszłości nie zostali przestępcami, a także starając się ustalić, dlaczego wzrasta populacja Strainów. Przynajmniej tak się mówi - Kusanagi odrobinę się skrzywił, obserwując twarz Totsuki, a na jego czole powstały delikatne zmarszczki. - …rozumiem, o co się martwisz. Postaram się to zbadać.

- Dzięki. Też postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby się czegoś dowiedzieć.

Tym, co martwiło Totsukę, były zrezygnowanie i niecodzienna dojrzałość w oczach Anny. Była Strainem. Kimś, kto dzierżył moc, której zwykli ludzie nie posiadali. Gdyby jego przypuszczenia okazały się prawdziwe, znałby już powód jej zachowania. 

Ale co, jeśli w tej sprawie kryło się coś jeszcze? 

- …nie mogą zostać Królami, co? - nagle mruknął lekceważąco Suoh z ponurą miną.



Ciąg dalszy  <klik>