- Honami-sense,
nie mówiliśmy ci przypadkiem, że byłoby lepiej gdybyś tak często tutaj nie
przychodziła? - zapytał Kusanagi żartobliwym, zakłopotanym tonem Kushinę Honami,
która zasiadła przed nim, na jednym ze stołków przy barze.
- No, nie
bądź taki zimny. Skoro jeden z moich uczniów prowadzi tak urocze miejsce jak to...
To chyba oczywiste, że chcę tutaj przychodzić.
Honami radośnie
się zaśmiała. Była dobrze po dwudziestce, ale zachowywała się tak młodo, że
łatwo było ją uznać za młodszą. Jasnoskóra, nosząca spokojny, pogodny uśmiech. Otaczała
ją szczególna aura elegancji, jednak równocześnie, tak jak w momencie, gdy po
raz pierwszy się poznali, miała mniej oficjalną i wyluzowaną stronę. Na
przykład, trochę wcześniej przez przypadek rozlała szklankę wody i zaczęła sama
po tym sprzątać, przy okazji karcąc się lekko pod nosem.
Mała,
podobna do lalki dziewczynka, która miała około sześciu czy siedmiu lat,
usiadła obok niej. Jej rysy były bardzo smukłe, jak u manekina, a jej twarz nie
okazywała żadnych emocji, przez co naprawdę wyglądała jak martwy przedmiot.
Była ubrana w plisowaną suknię, bogatą w koronki, dokładnie takie jak te, które
można zobaczyć na zabytkowych lalkach.
Jej suknia
miała głęboką, niebieską barwę.
Kusanagi patrzył
na tę rzadko spotykanego rodzaju klientkę, jakby ją oceniając, a następnie
przyniósł trochę soku pomarańczowego.
- I jeszcze
przyprowadzasz mi tutaj takie małe dziecko… Od kiedy ty w ogóle masz dziecko? - zażartował.
Honami uśmiechnęła
się cierpko i pokiwała głową.
- Nie, nie. Mylisz
się. To jest córka mojego starszego brata. Prawda, Anno?
Gdy tylko
Honami na nią spojrzała, dziewczynka o imieniu Anna jedynie skinęła raz głową,
nie odzywając się nawet słowem.
Brakowało
jej nieśmiałości, typowej dla kogoś w jej wieku, a jej twarz przypominała
bardziej maskę. Nieco zmartwiony Kusanagi uraczył Honami pytającym spojrzeniem.
Spotykając jego spojrzenie, kobieta uśmiechnęła się niepewnie, jakby mówiąc mu,
że jest to dosyć skomplikowana sprawa.
Zanim
Kusanagi mógł pomyśleć, co powinien powiedzieć następnie, dało się usłyszeć
odgłos kilku ludzi schodzących po schodach.
Kiedy
spojrzał w tamtym kierunku, Kamamoto i Totsuka wychodzili zza drzwi obok baru, prowadzących na
drugie piętro. Totsuka pogodnie przywitał Honami, wymieniając się uśmiechami.
Kilka kroków za nim wlókł się Suoh, sprawiając wrażenie wycieńczonego.
- Suoh-kun!
Twarz Honami
rozjaśniła się jeszcze bardziej i kobieta spojrzała na Suoh. Ich wzrok się
spotkał, jednak jego był bardziej utrudzony i znudzony.
- Mówiłem ci,
żebyś tutaj nie przychodziła.
Z miną
wyrażającą całkowite niezadowolenie, usiadł na stołku, oddalonym o jedno
miejsce od Honami.
Kushina
Honami była domową nauczycielką Suoh, gdy ten był w szkole średniej. W tamtym czasie, rok
wcześniej ledwo co udało jej się skończyć studia i sama była świeżo po szkole wyższej.
Mimo to, bez względu na to jak wszyscy wokół obawiali się Mikoto, Honami nigdy
się nie kuliła, czy odsuwała od Suoh.
Kusanagi,
który był w wyższej klasie w tej samej szkole, kilka razy też skończył pod jej
opieką.
Oczywiście
Honami nie znała szczegółów aktualnego położenia swojego dawnego podopiecznego.
Ostatecznie jedynie ogólnikowo wiedziała, że Suoh stał się czymś w rodzaju
wybitnej jednostki w podziemiu miasta Shizume.
Homra miała
wielu wrogów, więc Kusanagi i inni starali się nie wciągać w to osób trzecich,
które nie miały nic wspólnego z takim życiem.
Jednak czy
to dlatego, że znali ją od tak dawna, też czy nie, jakoś nie mogli się przemóc
do całkowitego odcięcia się od Honami. W pewnym sensie, można było powiedzieć,
że Suoh miał do niej jakąś słabość i to samo dotyczyło Kusanagiego.
Zauważając
to wyróżnienie, inni członkowie szybko opacznie to zrozumieli.
- Psze pani!
Zostawiam tutaj pani bagaż!
- Proszę
pani! Czy chciałaby pani koc na kolana?
Kamamoto,
który zupełnie źle zrozumiał relacje między Suoh i Honami, a także Yata, który
również tak przyjął poprzez obserwowanie go, niezdarnie starali się z całych
sił być pomocni i uprzejmi. Yata ciągle
krzątał się wokół niej, próbując jej usługiwać. Nie zdając sobie w pełni sprawy
z tego, że jest traktowana jak małżonka szefa, Honami przekonywała, że nic jej
nie potrzeba i dziękowała im za każdym razem z łagodnym uśmiechem, którym
uraczała swoich pilnych uczniów.
I kiedy tak
sobie siedział, z podbródkiem wspartym na rękach, obserwując wszystko z
obojętnością, Suoh nagle podniósł swój wzrok.
Spojrzał za
siebie.
- Och - Honami
podniosła głos w lekkim zaskoczeniu. - Anno…
Pozbawiona
wyrazu dziewczynka, którą ze sobą przyprowadziła, stanęła za Suoh i wpatrywała
się w niego tak, jakby stanowił on coś rzadkiego i niezwykłego. Pomimo tego, że
Suoh rzucił jej piorunujące spojrzenie – a raczej została uraczona wzrokiem tak
przenikliwym, że mógłby on kogoś porządnie oszołomić – Anna nie sprawiała
wrażenia, jakby miała się wycofać i po prostu prowadziła swoje „śledztwo”
nieruchomymi oczami.
Nic nie mówiąc,
Suoh przez jakiś czas także w dalszym ciągu się na nią patrzył.
Nastała
krótka, niezręczna cisza.
Wszyscy
wokół również ucichli, pochłonięci przez tą dziwaczną aurę.
Gdy już
zaczęli sobie przypominać jak się oddycha, Anna nagle obróciła się na piętach.
Oddalając
się od Suoh ze spokojem, po prostu krocząc, zmierzała ku narożnikowi pokoju i
usiadła na podłodze, nie przejmując się tym, że może jej się ubrudzić sukienka.
Wyjęła kilka szklanych kulek i zaczęła się nimi sama bawić.
- No, to jest
rzadkość. Anna się kimś zainteresowała… - powiedziała Honami, mierząc
spojrzeniem między Anną i Suoh z lekko wytrzeszczonymi oczami.
- Cóż, to
jest dziwny dzieciak - Kusanagi zmrużył oczy aby popatrzeć na Annę, która wciąż
siedziała w swoim rogu pokoju.
Być może
dlatego, że niecodziennie widzieli tutaj małą dziewczynkę, wszyscy zebrani w
barze również ją obserwowali z daleka z pełnym zainteresowaniem.
- A więc, co
mogę podać? - zapytał nagle Kusanagi, orientując się, że Honami jeszcze nic nie zamówiła.
Spojrzała na
czarną tablicę z menu.
- Myślę, że
poproszę o specjalne curry - powiedziała, po czym łagodnie odezwała się do
dziewczynki usadowionej na podłodze. - Anno? Chcesz zjeść curry?
Bez
odwracania głowy, aby spojrzeć, czy jakiegokolwiek słowa, Anna po prostu
pokręciła głową. Honami zmusiła się do uśmiechu.
- Wygląda na
to, że nie jest głodna - powiedział Kusanagi znad garnka, jako że przygotowywał
Honami porcję specjalności Homry – Pomidorowego Kurczaka Curry.
- Ona nie je
za dużo… Mógłbyś mimo wszystko jednak zrobić też trochę dla niej? Chociaż
przepraszam, jeśli zostanie nietknięte…
- W porządku,
nie martw się o to.
Kusanagi
wyjął mały talerz i umieścił na nim niewielką porcję curry dla Anny. Honami
wstała, aby jej go zanieść, ale ktoś ją wyprzedził.
- Zaniosę to
jej, Honami-sensei, po prostu nie przeszkadzaj sobie i dalej rozmawiaj z Królem.
Zanim
kobieta mogła go dosięgnąć, Totsuka podniósł talerz. Z uroczym i uprzejmym
uśmiechem na twarzy, zabrał go i skierował się ku Annie.
- Tak więc,
co chciałaś dzisiaj osiągnąć? - spytał Kusanagi, opierając się lekko o ladę. - Przyprowadzając
tutaj małe dziecko…
Honami
uśmiechnęła się poniekąd ze smutkiem, zgarnęła trochę curry łyżką i otworzyła
usta.
- To jest
dzień, w którym Anna może na jakiś czas wyjść ze szpitala.
- Szpital? Coś
z tym dzieckiem jest nie tak?
Odwracając
się na chwilę od Honami, Kusanagi zerknął na Annę. Totsuka położył talerz z
curry obok niej i coś do niej mówił, ale dziewczyna nawet na niego nie
spojrzała, tylko dalej toczyła szklane kulki po podłodze.
- Według
lekarza, coś jest nie tak z jej mózgiem. Wygląda na to, że to jakaś poważna
choroba, więc musi być pod obserwacją i poddać się leczeniu w specjalnej
placówce.
Honami spuściła
wzrok i kilka włosów spadło jej z ramion. Kusanagi się skrzywił, obserwując jej
przygnębienie i przyglądając się jej długim rzęsom.
- Brzmi
groźnie. Co jej dolega?
- Choroba nie
ma jeszcze wyraźnej nazwy. Anna zazwyczaj jest normalna, ale wygląda na to, że czasami
ma halucynacje i budzi się z bólami głowy. Zgodnie z tym co mówili lekarze w
zakładzie, jeśli ta dolegliwość w jej mózgu pozostanie nieleczona, to nawet jej
życie może być zagrożone.
- Hej, ona na
pewno wydobrzeje, prawda? - zapytał nerwowo Yata, który jak dotąd podsłuchiwał.
Honami
łagodnie się do niego uśmiechnęła i Yata natychmiast zrobił się czerwony, a
jego usta zaczęły drgać ze skrępowania.
- Tak, jestem
pewna, że wydobrzeje. Lekarze starają się jak mogą, żeby znaleźć sposób na
wyleczenie jej.
Starają się
jak mogą, żeby ją wyleczyć, co innymi słowy oznacza, że
z dostępnymi dziś środkami nie są w stanie tego zrobić.
- Jest taka
mała, ale cały czas jest w szpitalu i z trudem udało jej się tak wyjść na jeden
dzień… Stanie się dziewczyną, która w ogóle nie będzie w stanie ukazać
jakichkolwiek uczuć. W domu również zawsze jest taka zamyślona, więc już nawet
nie wiem, co mam robić…
- Ma jakichś
rodziców? - Suoh nagle otworzył gębę, aby przemówić po tym, jak milczał przez
dłuższy czas.
Wciąż
wyglądał ospale, ale sprawiał wrażenie, jakby mimo wszystko należycie skupiał
się na opowieści Honami. Kobieta zamrugała zaskoczona i spojrzała na niego.
- Poszłaś ją
stamtąd zabrać i się nią opiekujesz. Gdzie są jej rodzice? Nie żyją?
Odezwał się
lekkomyślnie, jednak nie zrobił tego w szczególnie chłodny sposób. Honami odetchnęła
powoli i głęboko, po czym skinęła głową.
- To stało
się rok temu… Mój brat i jego żona zmarli w wypadku samochodowym.
Anna była
bardzo pechową dziewczynką – nie tylko chorowała, ale także straciła oboje
rodziców. Nie dziwne, że miała sztywną i pozbawioną emocji twarz lalki, a jej
oczy były jak szklane kulki, które nie wyrażały żadnych uczuć.
- Rety… teraz
czuję, że zbiera mi się na płacz!
Honami
uniosła głowę i ponownie spróbowała się pogodnie uśmiechnąć, jak gdyby starała
się ukryć swoje uczucia pod maską.
- To jest
cenny dzień, w którym Anna mogła opuścić szpital, więc odłóżmy te ponure
rozmowy na bok. Hej, z racji tego, że to taka niezwykła okazji, chciałam zabrać
Annę w jakieś fajne miejsce. Czy mogłabym was prosić o wskazanie czegoś
interesującego w tej okolicy?
- M-Mogę was
oprowadzić po mieście Shizume, jeśli chcesz! - zaproponował Yata, chociaż język
mu się plątał, próbował unikać bezpośredniego patrzenia na twarz Honami.
Gdy ta
łagodnie mu podziękowała, całkowicie się zawstydził. Obserwując wszystko kątem
oka, Kusanagi wreszcie rzucił jedno, ostatnie spojrzenie na Annę.
Co za ciężki orzech do zgryzienia.
W obliczu Anny, która nie odwróciła się nawet, aby
spojrzeć na pomidorowego kurczaka curry, a tym bardziej nie odezwała się ani
słowem, cokolwiek by nie powiedział, Totsuka nie bardzo wiedział co robić.
Drewniane deski musiały być zimne, jednak
dziewczynka dalej siedziała w jednym miejscu i dźgała palcem czerwone kulki,
które turlały się na wszystkie strony. Totsuka nie widział żadnego schematu w
tajemniczym ruchu czerwonych kulek, więc nie był w stanie zgadnąć, w jaką grę
ona w ogóle mogła grać.
Przez chwilę tylko cierpliwie obserwował, jednak gdy
tylko jego ciekawość zwyciężyła, wreszcie wysunął rękę. W rozdrażnieniu
potrącił palcem jedną z kulek, znajdujących się na podłodze. Podobnie jak w
bilardzie, jedna kulka potoczyła się w stronę drugiej, zderzyła się z nią i
dalej pchnęła w kolejne, które się rozproszyły.
Ponieważ jej kulki zostały wprowadzone w kompletny
nieład, Anna na chwilę zesztywniała, następnie powoli podniosła głowę w
kierunku Totsuki.
Z racji, że naruszenie jej gry nareszcie dało
Tatarze szansę na spojrzenie dziewczynce w oczy, niczym dziecko przyjął promienny
uśmiech.
- Co robisz? - zapytał.
Anna przez chwilę siedziała nieruchomo, nic nie
mówiła i w tym samym wpatrywała się w Totsukę. Jej zwyczajowy wyraz twarzy się
nie zmienił, jednak możliwe – tylko możliwe – że mogła rzucać mu piorunujące
spojrzenie.
- … patrzyłam.
- Patrzyłaś? Na co?
Spuszczając swój wzrok po raz kolejny, Anna ucichła.
Totsuka w ciszy badał jej twarz.
Pomimo tego, że wyglądała bardzo młodo, w jej oczach
można było odszukać jakąś niecodzienną dojrzałość. Nic nie wskazywało na to, że
powodem, dla którego tak mało mówi jest nieśmiałość, czy odizolowana przez lęk
osobowość.
Te oczy zdawały się po prostu widzieć za dużo, albo
też spisały coś na straty.
Intuicja podpowiedziała Totsuce, że być może na coś
wpadł.
Anna powoli podniosła wzrok.
Jej oczy pozbawione światła znalazły punkt na twarzy
Totsuki. Jednak, pomimo tego, że uważnie mu się przyglądała, Totsuka jakoś szczególnie
tego nie odczuwał. Te oczy zdawały się być skierowane na coś zupełnie innego.
- A więc w jaki sposób mnie postrzegasz? - zapytał z
rozdrażnieniem.
Po chwili przyglądania się mu, Anna powoli uniosła w
palcach jedną ze szklanych kulek i zaczęła trzymać ją przed swoim lewym okiem.
Ich spojrzenia się spotkały przez czerwone szkło.
I w tamtej chwili Totsukę napadło dziwaczne uczucie.
Miał wrażenie, jakby przez tą kulkę wzrok
dziewczynki mógł przebadać jego wnętrzności.
Nieznacznie, ale lekko drgnął.
Wciąż bez wyrazu, z tym niemalże mechanicznym
spojrzeniem, Anna wciąż ‘patrzyła’ na Totsukę. To dziwne odczucie, które wywoływały
w nim mu oczy dziewczynki, sprawiało że Totsuka nie przestawał doświadczać w
rodzaju niepokoju związanego ze strachem. Tatara jednak nie ruszył się i dalej
niewzruszenie na nią spoglądał.
Nagle ciało Anny lekko podskoczyło w zaskoczeniu.
Gwałtownie wypuściła szklaną kulkę, przez którą patrzyła, pozwalając jej wypaść
z dłoni, jak gdyby temperatura kuli nagle wzrosła i ją poparzyła.
Czerwona kulka odbiła się od podłogi, po czym się
odtoczyła.
Jakby w oszołomieniu, Anna podążała za nią wzrokiem.
W końcu jej beznamiętna mina się nieco zmieniła.
- Czy… coś nie tak? - spytał Totsuka i w odpowiedzi na
jej zakłopotaną reakcję przełknął gwałtownie ślinę, zanim zdążył sobie zdać z
tego sprawę.
Pomimo tego, że twarz Anny wciąż nie ukazywała
żadnych emocji, dziewczynka teraz odrobinę zmarszczyła brwi i przygryzła dolną
wargę, jakby się przed czymś hamowała. Milcząc, zaczęła zbierać z podłogi
rozrzucone kulki. Gdy to robiła, ciągle otwierała usta, jakby chciała coś
powiedzieć, po czym gryzła wargę i znowu powtarzała ten sam proces.
Totsuka na chwilę wstrzymał oddech, oczekując na to,
co zamierza powiedzieć, jednak po chwili całe napięcie opuściło nagle jego
ramiona i zdołał się zrelaksować, przyjmując niedbałą postawę.
- … nic nie zjesz? To jest naprawdę smaczne - powiedział,
oferując talerz z uśmiechem, a także sprawiając, że Anna zaskoczona podniosła
głowę. - Nie rozumiem tego, ale… jeżeli
nie chcesz nic powiedzieć, to nie musisz.
Spuszczając wzrok na mały talerz curry, który jej
podał, Anna powoli potrząsnęła głową.
- Wiesz, możesz to po prostu zjeść - powiedział
Totsuka, starając się na nią zerknąć.
Jednak Anna tylko uparcie ponownie potrząsnęła
głową.
- A więc dobrze… Ah, co powiesz na to?
Totsuka pozostawił talerz z curry na stoliku obok i
zamiast niego zdjął z półki słoik z cukierkami. Potrząsając nim lekko, wysypał
sobie kilka cukierków na rękę. Wysypały się: półprzeźroczysta, żółta cytryna,
jasnozielony melon i biała mięta.
Totsuka wysunął rękę i zaproponował Annie cukierka.
- Jaki chcesz kolor?
Anna nie odpowiedziała.
Milcząc, wpatrywała się niewzruszenie w cukierki
leżące na dłoni Totsuki.
- Och, bardzo mi przykro - rozległ się nagle głos z
tyłu. - Anna nie widzi kolorów.
Totsuka spojrzał przez ramie i został przywitany
przez odwrócony obraz twarzy Honami, jako że kobieta w pewnym momencie się do
nich przybliżyła i uśmiechała się nieco ironicznie.
- Nie widzi kolorów?
Tak odwrócony, Totsuka przechylił głowę, gdy tylko
Honami przykucnęła obok niego. Podniosła słój z cukierkami, wysypała jeszcze
więcej jego zawartości na dłoń Tatary. Stamtąd wzięła różowego cukierka o smaku
truskawkowym.
- Nie widzi pełnej palety barw. Jedyny kolor, który
potrafi rozróżnić, to czerwień. A jeżeli to jeden z odcieni… powinna
przynajmniej móc trochę odróżnić ten cukierek od reszty.
Patrząc nieruchomo na głęboki róż, Anna raz, cicho
skinęła.
Honami trzymała truskawkowy cukierek przed twarzą
Anny, a ta po momencie wahania, w końcu posłusznie otworzyła usta, aby go
przyjąć.
- Nie wiem, czy to dlatego, że nie widzi kolorów - zaczęła
ze smutkiem Honami, - ale ona nie je, ani nie pije za dużo… przepraszam.
Wytrzeszczając lekko oczy, Totsuka pokręcił głową.
- Cóż, to wszystko może być też związane z jej
chorobą.
- Chorobą?
- Ta dziewczynka była w szpitalu - wtrącił się Yata. - Mogła dzisiaj wyjść na jakiś czas, czy coś takiego.
Totsuka spojrzał na Honami.
- Gdzie jest ten szpital? - zapytał.
- W Siódmej Dzielnicy. Zazwyczaj idziemy tylko do
domu i z powrotem, ale dzisiaj skończyło się na tym, że namówiłyśmy Yatę-kun i
Kamamoto-kun żeby nas oprowadzili po mieście Shizume.
Gdy Honami mówiła, Yata z zakłopotaniem podrapał
czubek swojego nosa kciukiem.
- Ta, Kamamoto i ja oprowadzimy panią po centrum
miasta - powiedział, wskazując kciukiem Kamamoto, który stał za nim.
Yata często ciągał Kamamoto do Centrum Gier w
centrum, więc prawdopodobnie znał okolicę jak własną kieszeń.
- Totsuka-san, idziesz z nami? - spytał.
Po chwili namyślania się, Totsuka uśmiechnął się
lekko i potrząsnął głową.
- Nie, dziękuję. Upewnij się, że sensei i Anna-chan
zostaną porządnie oprowadzone. Tylko weź je też w jakieś inne miejsca oprócz
galerii.
- …ach. A co tam jest oprócz galerii?
- Mnóstwo popularnych sklepów z damską odzieżą i
jedna naprawdę znana kawiarnia. Dają tam naprawdę uroczy mrożony krem. Z
pewnością Anna-chan zje jeden z Honami-sensei.
- Huh? Chcesz żebym właził do takich babskich
sklepów…!?
Jako, że Yata wyraźnie się przez to dąsał, Kamamoto
zrobił zrezygnowaną minę za jego plecami.
- Yata-san? Zdajesz sobie sprawę z tego, że
asystujemy małej dziewczynce, prawda?
Śmiejąc się, Totsuka równo podzielił cukierki, które
wciąż znajdowały się na jego ręce. Podniósł się i dał po połowie z nich Yacie i
Kamamoto.
Relacje pomiędzy Yatą i Kamamoto przypominały te,
które mają lider gangu przedszkolaków i jego poplecznik. Yata ledwo co dołączył
do Homry, ale ich związek z dawnych lat teraz zdawał się być odtworzony.
Chociaż wciąż ciągle podążał wszędzie za Yatą, Kamamoto był typem osoby, która
kończyła wszystko, co powinno być skończone, a zatem, ogólnie rzecz ujmując, był
dobry, jeżeli chodziło o obchodzenie się z małym Misakim i utrzymywanie go w
ryzach. Jeżeli Kamamoto też szedł z nimi, można było być pewnym, że Honami i
Anna miło spędzą czas.
Ze złożonymi rękami, Yata zmarszczył lekko twarz, zapewne
ponownie rozważając trasę, którą powinien oprowadzić dwie kobiety, w czasie gdy
Kamamoto uprzejmie wziął ich bagaż, aby go nieść. Jakby przewidując to
wszystko, Totsuka skinął do siebie z zadowoleniem. Obserwując plecy Honami, gdy
wkładała z powrotem swój płaszcz i wychodziła, zaczął jeść curry, którego Anna
w końcu nawet nie tknęła.
Z łyżką w buzi, zaczął odpływać, myśląc o Annie.
I wtedy nagle poczuł lekkie szarpnięcie z boku
swojej koszuli.
Gdy spojrzał w dół, zauważył, że Anna złapała się
jego ubrań.
- Coś się stało?
Anna wpatrywała się w Totsukę swoimi wielkimi,
podobnymi do kocich oczami, a później powoli obróciła się zwinnym ruchem, aby
wskazać na Suoh, który wciąż siedział przy ladzie.
- Hm? Coś z tamtym mężczyzną? - zapytał Totsuka,
zniżając się do poziomu Anny, aby ich wzrok spotkał się na jednej linii.
Z dostojną i surową aurą kapłanki, która przepowiada
przyszłość, Anna otworzyła swoje usta.
- Jeżeli zostaniesz u jego boku - powiedziała, wciąż
patrząc na Suoh, - nie będziesz żył zbyt długo.
Totsuka otworzył szeroko oczy.
Nie od razu zrozumiał, co dziewczynka miała na
myśli.
Przez chwilę po prostu się zamyślił, jedynie
obserwując Annę, aż w końcu przypomniał sobie jej wcześniejsze zachowanie, gdy
‘patrzyła’ się na niego.
- …to właśnie to ‘zobaczyłaś’? - spytał. Anna nie
odpowiedziała, więc on kontynuował. - Możesz zobaczyć co się stanie w
przyszłości?
Dziewczynka trochę spuściła wzrok, jakby się
zastanawiała, czy powinna skinąć, czy raczej pokręcić głową.
- To nie tak, że wyraźnie to zobaczyłam. Ja po
prostu… to poczułam.
Jakby czekając by ją skarcił, Anna zamknęła oczy i
zamilkła.
Totsuka przez jakiś czas nic nie odpowiadał, ale w
końcu przezwyciężył falę zaskoczenia i pierwszym uczuciem, jakie ukazał na
twarzy, nie było zwątpienie czy niepokój. Po prostu zmusił się do uśmiechu
mówiącego ni mniej ni więcej niż ‘cóż, to trochę kłopotliwe’.
- Widzę.
- Czy jesteś zły?
- Eh? Za co?
Ku zaskoczeniu Anny, Totsuka odpowiedział tylko
jeszcze większym zdziwieniem ze swojej strony.
Anna przekrzywiła głowę na bok jak ptak.
- A więc mi nie wierzysz?
- Hm? Ah, nie o to chodzi. Ale, cóż, to nie jest coś,
czego się spodziewałem, czy zakładałem.
Uśmiechając się, Totsuka pogłaskał Annę po głowie.
- Dziękuję za ostrzeżenie. … ale nie mów nikomu
innego o tym, co mi powiedziałaś, dobrze?
Przykładając palec do ust, powiedział to, jakby
żartował. Anna obserwowała Totsukę przeszklonymi oczami.
- Anno? Możemy już iść.
Na dźwięk spokojnego głosu Honami, Anna szybko
odwróciła się plecami do Totsuki i popędziła do boku kobiety. Totsuka podążał
za dwójką oczami, gdy te trzymały się za ręce, a Yata i Kamamoto prowadzili je.
Ding,
dało się usłyszeć cichy dźwięk dzwonka przy wejściu, który towarzyszył
odgłosowi zamykanych drzwi. Spojrzenie Totsuki przeniosło się na Suoh i
Kusanagiego. Suoh powoli pił swój alkohol, w czasie gdy Kusanagi czyścił
talerz, na którym wcześniej znajdował się posiłek Honami. Gdy jego oczy
spotkały się z tymi Kusanagiego, Totsuka skinął raz ręką.
- Królu, Kusanagi-san… czy mogę przez chwilę z wami
porozmawiać?
Kusanagi wymienił szybkie spojrzenie z Suoh i
wyszedł zza lady. Suoh również podniósł się ze stołka bez słowa.
Gdy zmierzali w stronę schodów, Totsuka ściszył swój
głos tak, aby inni członkowie nie mogli go usłyszeć.
- Myślę, że ta dziewczynka to Strain.
Strain.
W przeciwieństwie do członków klanów, którzy dostali
moc od ich Królów – pojęcie to odnosiło się do tych, w których moc objawiła się
w sposób naturalny, sama z siebie.
Ale zaczynając od tego, czym w ogóle był sam Król?
Totsuka również nie był pewny. Z informacji, które zgromadził Kusanagi,
połączonymi z nielicznymi i lekceważącymi wyjaśnieniami, które raczył dać im
Suoh, istniał swego rodzaju ‘Spis Kandydatów’ mający ogromne znaczenie w tym
kraju. To właśnie ten ‘Spis’ wybierał łącznie siedmiu Królów i obdarzał ich
mocą.
Suoh, który został wybrany przez ów ‘Spis’, był nazywany
Trzecim Królem – co oznacza, że dzierżył czerwoną barwę.
Królowie wybierali podwładnych, nazywanych członkami
Klanu, którym udzielali swojej mocy. Totsuka i Kusanagi – oni oboje byli
członkami Czerwonego Klanu, a ich moc została przyznana przez Suoh. Cała grupa
ludzi zgromadzona u boku Króla jako jego podwładni, tworzyła coś, co nazwano
‘Klanem’.
Jednak Strain nie był związany z żadnym Klanem, nie
miał również umiejętności wywodzących się od Króla. Oni po prostu samoistnie
się z nimi rodzili i byli posiadaczami bezpańskich umiejętności.
Dlaczego powstawały Strainy? To była kwestia,
która wciąż była owiewała spora tajemnicą.
Niektóre teorie tłumaczyły, że ich istnienie jest
niczym drobne błędy, które występują w dobrze prosperującym systemie, będące
skutkiem wycieku mocy ze “Spisu Kandydatów”. Były jednak też przypuszczenia, które
stanowiły, że Strainy to ‘ci, którzy nie mogą zostać Królami’.
Tak czy inaczej, byli obcy wszystkim klanom i dysponowali
swoimi mocami dla siebie samych. Spora część Strainów też nie wiedziała wiele o
ich własnych mocach i po prostu przez nie się zmieniali, więc siłą rzeczy
pojawiło się wielu takich, którzy używali tej potęgi do popełniania
przestępstw.
- Takie małe dziecko Strainem, huh… - odezwał się
Kusanagi zamyślony, wkładając sobie papierosa do ust.
- Na początku uważnie przyglądała się Królowi,
prawda? Myślałem nad tym, gdy Honami-sensei wyjaśniła, że ona nie widzi żadnych
innych kolorów poza czerwonym… może ta dziewczynka była w stanie zobaczyć
‘kolor’ Króla?
Suoh był Czerwonym Królem. Tak więc było to całkiem
możliwe, że ci, którzy sami posiadali jakąś moc, byli w stanie dostrzec
czerwoną aurę wokół niego.
- Czy tylko to skłoniło cię do założenia, że ona może
być Strainem?
- Nie… - Totsuka otworzył usta i lekko się zawahał. - Widziałeś
te czerwone kulki, które ze sobą przyniosła, prawda? Myślę, że ona się nimi nie
bawi, ale może robi coś bardziej podobnego do ‘widzenia’ lub ‘wyczuwania’
pewnych rzeczy poprzez używanie ich?
Po tym jak mocno zaciągnął się papierosem, Kusanagi
wyglądał na zadumanego, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał.
- Czy powiedziała ci coś takiego?
- …cóż, ta część jest nieco prywatną sprawą, więc… - Totsuka
próbował to zatuszować żartobliwym tonem i zabawnym wykrzywianiem ust.
Kusanagi zmarszczył brwi.
Tatara spojrzał na niego i skorygował swoją minę.
- Honami-sensei mówiła, że szpital znajduje się przy
Siódmej Dzielnicy.
- Terytorium Złotych, co? A więc z tego co mówisz
wynika, że to wcale nie musi być szpital, tylko zakład służący do trenowania i
szkolenia Strainów - Kusanagi lekko westchnął, zrzucając popiół do
popielniczki. - Jeżeli tak wygląda cała sytuacja, to Honami-sense nie ma o niczym zielonego pojęcia.
Kusanagi spojrzał na Suoh. Mikoto milczał, opierając
się o ścianę.
- Jeżeli to tylko Strain, to nie pozostaje nam nic
innego, jak tylko… - powiedział z rozmysłem Kusanagi. - Rozmawiamy tu o
dziewczynce, którą Honami-sense traktuje właściwie jak własną córkę.
Suoh cicho kliknął językiem.
- …na razie miejcie oko na tego dzieciaka.
- Zrozumiano - odpowiedział szeptem Kusanagi na
rozkaz wydany przez Suoh. - To może się skomplikować, bez względu na to, czy mała
jest Strainem, czy nie, więc póki co sprawmy, żeby wszystko wyglądało tak,
jakbyśmy przydzielili Honami-sense i
Annie-chan kilku ochroniarzy.
- W takim razie, chciałbym również dowiedzieć się
czegoś więcej o placówce, w której ta dziewczynka przechodzi leczenie.
Kusanagi-san, słyszałeś coś o zakładzie dla Strainów?
- A nie jest to tylko plotka? W tym samym czasie nie
tylko uczą ich jak panować nad swoją mocą, ale i wychowują tak, aby w
przyszłości nie zostali przestępcami, a także starając się ustalić, dlaczego wzrasta
populacja Strainów. Przynajmniej tak się mówi - Kusanagi odrobinę się skrzywił,
obserwując twarz Totsuki, a na jego czole powstały delikatne zmarszczki. - …rozumiem, o co
się martwisz. Postaram się to zbadać.
- Dzięki. Też postaram się zrobić wszystko, co w
mojej mocy, aby się czegoś dowiedzieć.
Tym, co martwiło Totsukę, były zrezygnowanie i niecodzienna
dojrzałość w oczach Anny. Była Strainem. Kimś, kto dzierżył moc, której zwykli
ludzie nie posiadali. Gdyby jego przypuszczenia okazały się prawdziwe, znałby już powód jej zachowania.
Ale co, jeśli w tej sprawie kryło się coś jeszcze?
- …nie mogą zostać Królami, co? - nagle mruknął lekceważąco Suoh z ponurą miną.
Ciąg dalszy <klik>